Niechaj będzie powalony konstruktor piasty przedniego napędu samochodu KIA Sportage, ojciec większości problemów jakie auto to stwarza, Amen.
Tak się złożyło, ze od jakiegoś czasu z lewego przedniego koła przy zapiętym napędzie dochodziły podejrzane dźwięki z rodzaju szuruburu. A to już dobrze nie wróżyło. Zaopatrzywszy się w nowe łożyska igiełkowe, uszczelniacze oraz – profilaktycznie – przegub zewnętrzny wyczekiwałem dogodnej chwili aby ten wraży element potraktować zgodnie z sumieniem – czyli doprowadzić do sprawności technicznej. Chwila nadeszła dzisiaj. O godzinie 10 rano – bo inżynierowie w sobotę nie wstają przed ósmą, pełen wiary i nadziei a także zapału i dobrych chęci udałem się do garażu… I już od razu wiedziałem, że łatwo nie będzie. Operacja wymiany łożyska igiełkowego – jeśli nie wynikną po drodze jakieś problemy zajmuje mi zwykle około godziny. Tym razem niestety problemy były – zarówno standardowe, jak i nadprogramowe. No ale dobra – do dzieła!
[nggallery id=1]
Pojawia się pierwszy problem: wcięło gdzieś klucz do kół i nie ma jak zluzować nakrętek. Poszukiwania nie dają rezultatów, w końcu kojarzę, że klucz ten zyskał zastosowanie alternatywne do otwierania studzienek kanalizacyjnych, w związku z czym leży na pace berlingo. A berlingo stoi w garażu pod biurem. A biuro z kolei jest w Wyszkowie. Równie dobrze mogłoby być w galaktyce Kurvix. Klucza nie ma. Organizuję w końcu jakiś nasadowy i luzuję te 5 nakrętek. Teraz trzeba podnieść grata. Nic prostszego myślę sobie. Łapię za hilifta, wkładam w przeznaczony do tego celu otwór w zderzaku przednim i co? I nic – ściana jest za blisko i nie idzie. Dobra – jak nie kijem gnoja to pałką – wyciągam standardowy podnośnik śrubowy, podkładam pod niego gruby klocek drewniany i podnoszę i zabezpieczam auto. Zdejmuję koło i przystępuję do dalszej demolki. Kolejny problem pojawia się po odkręceniu pokrywy sprzęgiełka. Pomimo wcześniejszego przełączenia sprzęgiełka w pozycję 4×2 element sprzęgający nie raczył się ruszyć skutkiem czego wyskoczyła sprężyna a ten element jeden pozostał w sprzęgiełku. Winna wszystkiemu była maź zalegająca we wnętrzu obudowy… Przesadziłem ze smarowaniem…
[nggallery id=2]
Lecimy dalej z demontażem sprzęgiełka. Gdzie ja mam ten hardmadafakazajebisty komplet imbusów co to za niego kupę szmalcu w zeszłym roku wyłożyłem? Krótkie poszukiwania i konstatacja – w galaktyce Kurvix w tym samym pudełku co klucz do kół. Chyba trzeba odpalić „orzeła 7” i podjechać do biura. Ale nie – znajduję awaryjny imbus w kieszeni drzwi i reszta sprzęgiełka idzie out. Sprwadzenie organoleptyczne: diagnoza morderstwo 😉 Duży luz wskazuje na zużycie łożyska lub czopu a znając życie to jednego i drugiego. Przy użyciu specjalnych szczypiec zdjąłem Segera zabezpieczającego półoś przed wysunięciem się z piasty. Pogrzebawszy w skrzynce z narzędziami znalazłem nasadową trzynastkę. Bez wahania używam jej w celu odkręcenia zacisku hamulcowego. Po zdjęciu zacisku do mojego umysłu dociera straszliwa prawda: mam kolejną robotę, bo oto odkrywam, że wyszczerbił się plastikowy tłoczek ściskający klocki. Niestety nie mam tego na zdjęciu. Następnie w pewną dłoń ująłem oczkową siedemnastkę, którą to po usunięciu zawleczki odkręciłem nakrętkę końcówki drążka kierowniczego. Przez chwilę zastanawiałem się czy w ramach kultywowania starych tradycji nie poćwiczyć zbijania ze stożka metodą dwóch młotków. W końcu jednak ze skrzynki na narzędzia wygrzebałem ściągacz co to go kiedyś kupiłem za równowartość trzech flaszek w sklepie „mrówka” przy ul. Pułtuskiej w moim rodzinnym mieście powiatowym. Pół minuty później było po robocie – końcówka drążka z głośnym hukiem poddała się.
[nggallery id=3]
Następnie przy użyciu dwóch kluczy nr 17 odkręciłem śrubę mocującą górny sworzeń zwrotnicy oraz odłączyłem go od zwrotnicy… Droga do łożyska igiełkowego stanęła otworem (w piaście). Manewrując z jednej strony półosią, a z drugiej zwrotnicą opartą na dolnym sworzniu wyciągnąłem półoś z piasty. Łożysko igiełkowe musiało dostać trochę wody i zawartego w niej brudu: bieżnia na półosi też w nie najlepszym stanie. Na moje oko kaprawe brakuje tam z 0,5 mm średnicy, bieżnia jest zatarta a w dodatku po uważniejszych oględzinach okazało się, że igiełki jeszcze ją dodatkowo wygniotły.
[nggallery id=4]
W tym momencie muszę przerwać tą mrożącą krew w żyłach opowieść, bo nastąpiła przerwa w pracy na ogrzanie się oraz spożycie posiłku regeneracyjnego. Było południe.
Przerwa techniczna przeciągnęła się do godziny 15… Proboszcz akurat dzisiaj po kolędzie chodził.
Wróciłem do garażu i drapiąc się w zakola czystymi jeszcze rękami zastanawiałem się czy wymiana przegubu jest aby na pewno konieczna. W końcu przymierzyłem łożysko na czop nowego przegubu a następnie na stary – porównałem luzy. Wyszło na to, że na starym będzie się za mocno kiwać. No cóż – stosując się do instrukcji udzielonych mi onegdaj przez @Igora zdjąłem manszetę z przegubu wewnętrznego, wyciągnąłem zabezpieczenie i całość wyciągnąłem przez „widelec” zawieszenia.
Ostatnio na forum ktoś pytał jaką metodą najlepiej wyciągnąć łożysko z piasty. Nieodmiennie odpowiadam: siłową Najpierw przy użyciu śrubokręta należy zniszczyć koszyk łożyska i dokonać resekcji jego resztek. Następnie przy użyciu rurki zapartej o rant pierścienia zewnętrznego wybić pozostałości. Dla wygody najlepiej podczepić górny sworzeń tymczasowo z powrotem do zwrotnicy.
[nggallery id=5]
I teraz w zasadzie jest z górki
Nowe łożysko osadziłem w piaście przy użyciu klocka drewnianego i czujnika impulsowo-udarowego z naprowadzaniem trzonkowym. Impulsy powinny być dawkowane z odpowiednią częstotliwością i wyczuciem. Oczywiście wcześniej otwór w piaście został oczyszczony i nieco nasmarowany. Identyczną metodą osadziłem nowy uszczelniacz.
[nggallery id=6]
Na ostatnim zdjęciu widać zamontowaną półoś z nowym przegubem zewnętrznym. No cóż – zostawiliśmy są samą sobie jakiś czas temu. Opowiem więc pokrótce co się z nią działo. Trafiła w imadło Zużyty przegub zewnętrzny został potraktowany po rzeźnicku: diaksem i młotkiem został oddzielony od półosi. Operacja odbyła się bez znieczulenia i z pełną brutalnością. Zdjęć nie ma, bo niektórzy widzowie o słabszych nerwach mogliby nie znieść tego widoku Pojawił się za to kolejny problem – po napchaniu smaru do przegubu i złożeniu wszystkiego do kupy okazało się, że nie jestem w stanie zacisnąć tych badziewnych opasek zaciskowych dołączonych do przegubu – wymagany jest jakiś speszial tul, którego nie posiadam. I tu mię nerwy poniosły – nawet w galaktyce Kurvix sklepy motoryzacyjne były pozamykane. Ostatecznie po długich poszukiwaniach znalazłem dwie po chrześcijańsku zaciskane kombinerkami opaski o średnicy 94 mm i jedną 35 mm – czyli wszystko co było potrzebne do szczęścia…
No cóż – tutaj mógłbym przerwać opowieść, bo dalsze czynności montażowe wykonywałem w kolejności odwrotnej od tych demontażowych bacząc przy tym na to aby nie zostało mi za dużo zbędnych elementów ale chciałbym zwrócić uwagę na dwa szczegóły. W ramach testów obudowę sprzęgiełka i element sprzęgający potraktowałem smarem miedziowym w spreju. Zobaczymy co z tego wyniknie. Druga sprawa jest innego rodzaju – w sprzęgiełku znajduje się łożysko podpierające drugi koniec półosi (jeden jest podpierany przez to nieszczęsne łożysko igiełkowe). Łożysko w sprzęgiełku jak do tej pory przeżyło TRZY łożyska igiełkowe a luz jaki wykazuje jest taki sam od nowości. I wychodzi mi na to, ze przeżyje jeszcze wiele „igiełek”. I co? Okazuje się, że jednak można zrobić trwałe łożyskowanie oparte na igiełkach… Więc czemu to w piaście nie daje rady? Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi.
Dziękuję za uwagę.
_____________________________________________________________________________________
Autor Rafał Hyrycz